19.06.2011r.
Drogi Notatniku...
Opisze całą historię, która
zdarzyła się trzy dni temu na wulkanie.
Jest ona związana z Pingoo i jego
rodziną.
Mianowicie nasi podróżnicy skoczyli
ze spadochronu.
Reporterzy panfu nie mogli się powstrzymać,
musieli rozdzielić całe opowiadanie na
trzy części.
To był dla nich szok, lecz powstrzymali się od
tchórzostwa i pobiegli na szczyt.
Popatrzyli w dół...
Pingoo'uś nie przejmujący się niczym,
lizał spokojnie swojego waniliowego
loda. Ustawili się gęsiego. Opanowany
pingwin wepchał się na pierwsze miejsce.
Reszta rodziny żałowała, że nie ma
paznokci, bo ze zdenerwowania by je teraz
obgryzali. Chwila uwagi, strach, ostatnie lizanie
waniliowego loda i...
Trzy, dwa, jeden
Skok!
Nasi reporterzy pobiegli
automatycznie ku basenu, w kierunku którym
leciał Pingoo. By złapać pingwina z lodem,
Max ustawił się tak, by być pod nim.
Nie wiadomo z kąt i kiedy, coś zleciało
na nos biednego reportera.
Jego pierwszą myślą były... Nie ważne co.
Jakież było zdziwienie Pingoo'a, gdy zobaczył
Max'a w basenie.
Ela znalazła już narzędzie czynu.
Okazało się, że dziwną, klejącą masą,
która spadła na nos reportera,
był lód waniliowy.
Pingwiny były takie szczęśliwe, że zleciały z wulkanu
na spadochronie!
Teraz szykują się, na wielką imprezę lodową.
Niestety będę musiała włożyć frak, to jest nakazane.
To jest jedna z nadchodzących imprez Panfu.
Szukam jeszcze jakiegoś wystrzałowego
ubrania na imprezę w chatce Lili!
Jestem wielce zainteresowana tym tygodniem,
jakie jeszcze niespodzianki przyniosą kolejne dni?
Bye Celinka
PS.: Niestety będę musiała zrobić sobie wolne
od pisania notatnika. Już w piątek wyjeżdżam
na wakacje, na wyspę Pandanda.
0 komentarze:
Prześlij komentarz